Wakacje minęły, ale myślę, że nie zapomnę ich do końca życia! W tym roku przygarnęła mnie moja siostra - przywiało mnie aż do Singapuru. Było inaczej, dziwnie, zaskakująco i gorąco - dzisiaj mała fotorelacja z Arab Street. Singapur należy do państw-miast, aczkolwiek gigantyczny nie jest! Mimo wszystko, znalazło się tam miejsce na sfery różnych kultur - gdzie społeczeństwo ma, zależnie od wyznania, swoje świątynie, sklepy ( z dywanami, materiałami, arabskimi ubraniami ( nie przypadły mi zbytnio do gustu) i masa małych hipsterskich piekielnie drogich butików z ogromem psychodelicznych kotów&trójkątów&ćwieków&kiczu) oraz sklepiki z różnymi rzeczami ( dziwnymi dla mnie - skrzata z Europy ), restauracyjki - te eleganckie jak i te mniej eleganckie - co ciekawe, w eleganckich wersjach znajdziemy więcej ludzi z Europy, aczkolwiek ja i moja siostra wybrałyśmy tę drugą opcję - tańszą i bardziej egzotyczną ( taka się właśnie wydawała, może chodzi tu o odległość od swojego kraju... wszystko tutaj było egzotyczne : P ).



.JPG)







 |
| Ja konsumująca - glutowate ciasto z liścia Pandanu i Teh Tarik - herbatę z mlekiem ( było dobre. ALE DZIWNE ) |
Było dobrze. Oby częściej i więcej nam wychodziło!
OdpowiedzUsuń